poniedziałek, 27 lutego 2012

Ponad życie

Pamiętam gdy w wieku 11 lat poszedłem jak każde dziecko do szkoły wtedy to była piąta klasa...wracając do domu szarpnąłem za klamkę a drzwi były zamknięte. Zapomniałem zabrać kluczy z domu. To był koniec pierwszego semestru czyli ok lutego, siedziałem od ok. godziny 14 na schodach klatki schodowej głodny i przemarznięty do godziny 21:00 gdy dotarło do mnie, że nikt mi nie otworzy. Ona nie śpi, nie wyszła na zakupy, jej po prostu niema. Poszedłem do kolegi z którym chodziłem do klasy gdy jego matka zobaczyła mnie trzęsącego się z zimna od razu zrobiła mi herbaty po czym zapytała mnie gdzie moja mama -odpowiedziałem nie wiem. To były lata gdzie telefony komórkowe nie były tak powszechne, że nawet dzieci na komunie je dostawały wiec kontakt był prawie niemożliwy. Starałem się przypomnieć nazwiska jej koleżanek po czym z mamą kolegi dzwoniąc na informację (chyba 913) staraliśmy się ją zlokalizować. Po dwóch godzinach udało się. Pojechała do Murowanej Gośliny "na ploty" i tak jej się dobrze rozmawiało, że postanowiła zostać na noc. Gdy dostałem słuchawkę do ręki powiedziała mi, że mam sobie jakoś znaleźć nocleg bo jest 23:00 i ona już nie przyjedzie. Nie wiedziałem jak zareagować i zakryłem się kamiennym wyrazem twarzy. Zjadłem słonego palucha z dżemem i zasnąłem z kolegą po czym na drugi dzień poszedłem normalnie do szkoły i zgarnąłem opierdol, że nie odrobiłem lekcji z geografii a to jest niedopuszczalne i co ja sobie wyobrażam (nie zapomnę tego do końca życia). Milczałem.

Pamiętam gdy drugi raz w życiu w wieku 13 lat zostałem zostawiony przez matkę na ponad miesiąc w mieszkaniu bez jedzenia i ani złotówki. Oznajmiła mi wówczas gdy wróciłem ze szkoły iż jedzie w góry do swoich rodziców gdy zapytałem kiedy odpowiedziała, że właśnie czeka na taxi które zamówiła przed moim przyjściem. W głębi duszy będąc dzieckiem nie wiedziałem jak zareagować to nie było dla mnie szokujące bo jeszcze nie poznałem czegoś takiego jak szok. Chodziłem po mieście zbierałem z parków butelki po piwach, makulaturę czasami zdarzało się ukraść jakiś kawał metalowej blachy lub znaleźć jakąś starą lodówkę w opuszczonym miejscu Poznania w którym teraz stoi Stary Browar. Zawsze kilka złotych się zarobiło w skupie złomu który znajdował się w miejscu gdzie teraz są luksusowe apartamenty nad Wartą obok hotelu Ibis. Czasami gdy zarobienie kilku złotych było niemożliwe zakładałem moje ulubione Rolki Roces i jechałem nad Maltę którą okrążałem średnio dwa lub trzy razy w wyniku czego spalałem glukozę czyli odzyskiwałem energię z tkanki tłuszczowej więc nie czułem głodu. Gdy wracałem do domu z wieczornych przejażdżek musiałem szybko iść spać zanim do mózgu ponownie dochodził sygnał o pustym żołądku. Czasami koleżanka z którą dziś nawet zdarza mi się chodzić na squasha przynosiła mi ze swojego domu grzyby które zatopione w jajku smażyłem na patelni.

Uczyłem się radzić sobie w życiu od najmłodszych lat ale nikt z moich znajomych niema o tym pojęcia. Cały czas musiałem ścierać się sam ze sobą i ambitnie za wszelką cenę iść do przodu narobić sobie siniaków, obedrzeć kolana bo nie było innej możliwości. Ja uczyłem się zaradności, kreatywności, przełamywania barier, odwagi, cwaniactwa, bystrości gdy połowa z Nich wpierdalała Happy Meal'a z zabawką.
Zawsze byłem inny niż wszyscy tylko nie mówiłem o wszystkim bo po co?! Często przyklejają mi łatkę kogoś kto się odzywa tylko jak ma interes albo, że jestem zarozumiały lub cwaniak ze mnie. Młodzieńczy czas był "dziwny" ale wiele się nauczyłem może dlatego dziś tak mało mnie cieszy, cały czas za czymś gonię i podnoszę sobie poprzeczkę? Może dlatego nudzi mnie dziś codzienny szary schemat praca-dom-praca-sranie-jedzenie-stanie? Może dlatego gdy prowadzę jednostajny tryb życia pracując za naprawdę godziwe pieniądze to mimo wszystko to nie jest to górne "C"?!

Potrzebuję adrenaliny, wyzwania, emocji, ryzyka!

Długo o tym myślałem i dziś ostatecznie podjąłem jedną z bardziej odważnych decyzji w moim życiu która mam nadzieję dostarczy mi mocy o których wyżej wspomniałem.
Dziś za pośrednictwem WKU złożyłem dokumenty do do Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu! Chce zostać żołnierzem! Kończąc 12 miesięczne studium dostanę 12 od dołu stopień wojskowy czyli aż podporucznika lecz będę chciał brać czynny udział we wszystkich misjach jakie tylko będą możliwe. To może być właśnie to! Skoki spadochronowe, broń palna, władza, mężczyzna w mundurze zamiast metroseksualnych ciot w rurkach od chujowej Zary, adrenalina, ryzyko, strategia!
Rzecz jasna dostać się tam nie będzie wcale łatwo dlatego na razie to marzenie z perspektywą spełnienia w które już zaingerowałem od strony formalno-papierkowej.

Wymagania:
- Wykształcenie wyższe magisterskie
- Średni poziomo znajomości minimum języka angielskiego
- restrykcyjne badania lekarskie
- Sprawność fizyczna:
* bieg 1000m poniżej 3 minut
* wahadło 10x10m poniżej 29 sekund
* pływanie na 50m poniżej 40 sekund
* podciąganie na drążku do wyprostowanych łokci powyżej 25 razy
* współczynnik BMI w normie

etc. etc. etc.

Przede mną dużo pracy, nauki, ćwiczeń a 3 dniowe badania, testy i egzaminy już 16 lipca 2012.
To się nazywa wyzwanie za wszelką cenę !
To nie praca, to styl życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najlepsze Blogi