sobota, 30 czerwca 2012

Zarozumiały

Od mniej więcej października zeszłego roku prowadzę badania, eksperyment na własnym 'Ja' i nad 'ja'. Humanizm stawia w centrum człowieka jako przedmiot zainteresowań a więc właściwie w tych wszystkich 101 wpisach na tym blogu niewiele jest rzeczy nie związanych stricte ze mną a jeśli coś jest to ja przynajmniej o tym nie pamiętam a więc uznałem to za podrzędny temat odbiegający od celu. Mój blog, moje laboratorium, moje 'Ja' i moje 'ja'. Udało mi się oddzielić ostatnio ciało od umysłu, ego od losu oraz marzenia od możliwości i muszę przyznać, że jest to dość ciekawe zjawisko. Jakie to uczucie? boskie - patrzysz na siebie z góry a zaraz patrzysz od dołu przypominając sobie przy okazji rozmiar buta. Nabierasz dystansu, zrozumienia, uśmiechu, skromności, ogólnie pojętego luzu i zarazem tracisz wiarę. Wiele emocji się ze sobą plącze i ciężko złapać ponownie kontakt z rzeczywistością (chyba jeszcze nie do końca doszedłem do siebie). Poznałem się od zewnątrz i od środka nawet włączając w całość oś czasu przeszłego, teraźniejszego i potencjalnie przyszłego. Bardzo ciekawe uczucie choć ogólnie bardzo męczące, uciążliwe i odbijające się na najbliższym otoczeniu.
Chciałem wybadać swoje wady, zalety i predyspozycję gdyż szukam swojej życiowej autostrady na którą w końcu zjadę to znaczy ja nią cały czas jadę tylko nie byłem pewny czy tego chce. Mam wszystkie cechy które powinien mieć przedstawiciel handlowy jeszcze najlepiej szef w dynamicznej branży na chaotycznych warunkach lub oficer w wojsku o niechaotycznych warunkach ale za to z zajebistym ryzykiem.
Czyli właściwie do niczego nowego nie doszedłem ale będąc człowiekiem zawsze chce się więcej a przynajmniej spróbować czegoś nowego w życiu, wyzwania etc. i to też uczyniłem i jak zwykle wyszło na moje - poznałem inną możliwość, drogę życia dość skrają (lubię skrajności) choć przede wszystkim poznałem siebie. TO moje 'Ja' steruje mną od 8:00-16:00 a moje 'ja' od 16:01 do 7:59 dnia następnego. To zdrowe wyważenie moim zdaniem a już na pewno daje wiele urozmaicenia w życiu.

Tak, jestem zarozumiały bo jak to się mówi jadłem chleb z niejednego pieca - znam się na grafice komputerowej, robiłem reklamy do wielu czasopism, znam się na animacji, znam się na produkcji muzycznej, psychologii społecznej, dyplomacji, aranżacji dźwieku, organizowałem duże konferencje prasowe, pisałem jakieś artykuły do czasopism, testowałem samochody, sprzedawałem telefony, negocjowałem dziesiątki budżetów dla różnych potężnych firm z różnych branż które musiałem poznać, nie raz prowadziłem 300 osób przez mikrofon, grałem koncerty, liznąłem trochę branży motoryzacyjnej, logistycznej, transportowej, reklamowej, wydawniczej, muzycznej, artystycznej, budowlanej w której obecnie siedzę nauczyłem się pierdoląc tynk na klatce, pomalować sufit, płytki, regipsy, przebudowy, remonty bla bla bla w ogóle jak ja to zrobiłem? przecież wychowałem się na najbrudniejszej penerskiej dzielnicy poznania w brudzie, obdrapanych ponad stuletnich bramach, widziałem ataki nożem, kradzieże, policjantów w kominiarkach, ludzi z telewizji mówiących o moich kolegach, sprzedawałem makulaturę aby kupić sobie loda Bambino, kradłem kraty z piwnicy aby oddać na złom i napić się Coca Coli gdy miałem 9 lat, nie zliczę ile razy leciała mi krew z nosa... od krawatów za setki złotych po ogrodniczki ujebane w chemii budowlanej nie odwrotnie i nie za kare lecz z własnego wyboru. Mam jeszcze w planach objechać świat dookoła i ciekawe jak będę wyglądał przy kimś kto trąbi na społecznościowych o jebanych włajazach po Egipcie czy Turcji? hmm? Dość skrajnie i wszechstronnie podchodzę do własnego 'Ja' i teraz pytanie za 100 punktów czy menedżerem w poważnej firmie kooperującej w sektorze B2B i właścicielem własnej firmy może być człowiek który NIE posiada następujących cech:
- pewność siebie i przebojowość
- charyzma, perswazja, dynamika
- otwarty umysł i 'wszechstronność'
- mówca, negocjator, dyplomata
- barki które są wstanie przyjąć ciężar odpowiedzialności nad życiem

Nie mam wyjścia muszę być zarozumiały i pewny siebie. Wymagam od siebie tego czego wymaga ode mnie stanowisko.
Praca stanowi w życiu człowieka 80% procent sił witalnych dlatego warto wiedzieć do czego się ma predyspozycje.

PS od października idę na kolejne studia, koleżanka którą znam 17 lat a nie 3h przy piwie powiedziała mi, żebym sobie podarował Psychologię Społeczną bo 'już starczy' i mogę dostać na głowę a że jest tak inteligentna, bystra, wspaniale gotuje, bierna artystka, oczytana wspaniałość, zdystansowana, wyważona, wykształcona, wszechstronna i naturalna tak bardzo, że aż zarozumiała to postanowiłem jednak zrobić Doktorat z Kulturoznawstwa, i chuj.

* a na dodatek w ramach ciekawostki mam jeszcze jeden fakultet - jestem pijakiem. Pije od kiedy rozstałem się z dziewczyną od 2008 roku 5 dni w tygodniu i w sumie żaden wpis na tym blogu nie był napisany na trzeźwo. Aż strach pomyśleć jaki jestem w takim razie gdy nie mam wina prawda?

A i jeszcze jedno mnie zastanawia - czy zarozumiały człowiek jest wstanie się przyznać do swojego zarozumialstwa?

piątek, 29 czerwca 2012

Mat Pokora

Chłopak jeszcze czy może już mężczyzna? co jest wyznacznikiem przejścia z pierwszego etapu do drugiego? Doświadczenie, wiek czy może stan psychiki czyli odbieranie informacji i ich przekształcanie oraz generowanie priorytetów kierując się poglądem i argumentacją? Nie wiem, ja nic nie wiem jestem tylko czcionką zawieszoną w sieci, zarejestrowaną myślą, znakiem zapytania zainstalowanym w ciele z nadania.
Skrajności są moją domeną to one wyznaczają punkty i bold w historii jaką zapamiętam. Skrajności w ostatnim czasie nauczyły mnie czegoś z czym zawsze walczyłem - pokory.
Nie chce być pokorny ale muszę, jestem zmuszony bo jestem zmęczony.
Wiele rzeczy ostatnio robię nie dokładnie, na wiele przymykam oko, wiele akceptuje, mniej zapieram się nogami co nie oznacza, że przestałem walczyć lecz po prostu biorę to co dają, słucham tego co mówią, wdycham ich tlen, oglądam ich piękno... rozebrali mnie do naga w takim stopniu, że jest mi wstyd. Wstydzę się być sobą. Zabraniają mi, wytykają paragrafy, prawią masowe morały, wkładają próżnię do czaszki, pobierają mi dobrowolnie krew. Jestem tylko tutaj, na monitorze w przestrzeni na serwerach, piszę aby sprawdzić czy jeszcze mam czucie w palcach, czytam siebie aby nabrać dystansu, krzyczę już w milczeniu, płaczę opuszkami palców. Jestem rozmontowany, w proszku, nie zakwitłem w tym roku choć podlewałem się winem. Kiedyś byłem ustabilizowany i utrzymywałem w okół siebie porządek nauczyłem się tego od mojej ExPedantki teraz zdarza mi się nie chcieć wykąpać i chodzę tak upierdolony od farby, kleju, gipsy z kilogramem pyłu w nosie i we włosach, na biurku mam pięć pustych butelek po piwie i dwie po winie, pięć filiżanek po kawie, dwa kubki i kilka talerzy, skórkę od banana, porozrzucane płyty, papiery, pety i śpię na łóżku czasami w ciuchach a zawsze z sierścią mojego psa który się ostentacyjnie masturbuje na mojej poduszce. Nie zależy mi już, nie chce mi sie jestem plugawy jak świnia, przeklinam i zniechęcam do siebie innych. Mam już dosyć błyszczących Kobiet, błyszczących chromowanych samochodów, błyszczących pragnień, błyszczących wartości... interesuje mnie szorstki mat, mat który rozgrywa piłkę zawsze w karnych, mat który jest nie popularny, mat używany przez innych, mat własnych szat.
Potrzebuje cudzego impulsu bo w przeciwnym wypadku popełnię psychiczne samobójstwo.
Chciałbym nie wiedzieć nic, o niczym nie myśleć, nic nie mieć i nic nie pragnąć - nie miałbym nic do stracenia.

środa, 27 czerwca 2012

Człowiek cz.1

Mam swoją filozofię. Mam swoją filozofie odnośnie egzystencji ludzi na atomie wszechświata zwanym ziemią. Każda żyjąca lub martwa komórka każdy organizm zwierze czy roślina ma swój cel i poddaje się z góry narzuconym warunkom do których została powołana poza jedną istotą - człowiekiem.
Kot miauczy jak kot, kogut pieje jak kogut, pies szczeka jak pies bez względu na swoje położenie względem ekosystemu tylko człowiek mówi w różnych językach i sam ze sobą nie może się dogadać.

Cywilizacja jest więzieniem i mordercą z natury.

Człowieczeństwo to najbardziej zatracony termin w świadomości pionierów na globie. Dzisiaj wszyscy kierują się aspektami które tak naprawdę nie mają najmniejszego znaczenia. Koniec świata można wywołać w bardzo prosty sposób - zakręcić wodę i wyłączyć elektrownie. Ilu ludzi potrafiło by sobie poradzić w warunkach w których musieliby poszukiwać wody i zdobyć jedzenie które nie przetrwa bez lodówki? Człowiek jest najsłabszym ogniwem całego ekosystemu. Jesteśmy więźniami swojej imaginacji, chęci posiadania i strachu. Wielu ludzi boi się różnych rzeczy komornika, kursu Franka, ceny paliwa, przejścia przez ulice pod szkołą dla dzieci, zdrady... a przecież ludzie są zwierzętami i mamy wrodzone tylko dwa rodzaje strachu pierwszy to strach przed straceniem równowagi i upadek oraz strach wywołany bodźcami dźwiękowymi takimi jak grzmot, trzask etc. Większość rzeczy których się boimy przeważnie się nie wydarzy. Problemy też są ludzkim wytworem bo niema czegoś takiego jak problemy bowiem jest tylko jeden ludzki problem - niedomówienia. Warto mówić jasno i pełnym zdaniem a gwarantuje spokój ducha i zmniejszenie ilości zbędnych problemów które są żadnym priorytetem. Ludzi zbudowali miasta i powołali różnego rodzaju ustroje polityczne co jest jedyną pierwotną tradycją gdyż człowiek jest istotą żyjącą w stadzie a stado potrzebuje lidera.

Stu prymusów w grupie jest głupszych od jednego samotnego idioty.

Lwica wychowuje samotnie młode gdyż Król zwierząt nie akceptuje tak nienaturalnego zjawiska jakim jest małżeństwo. Poluje biegając za gazelami używając własnych łap i kłów jako broni i narzędzia zbrodni w celu przetrwania. Nie pójdzie do więzienia za morderstwo gdyż jego świat wyznaje tylko jedno prawo - prawo przetrwania. Każdy gatunek zjada inne żyjące organizmy rośliny lub zwierzęta. Niedźwiedź lubi ryby, ptaki owady, wieloryby plankton, rekin z pewnością nie zachwyciłby się sałatką cesarską a koń wcina trawę aż mu się uszy trzęsą. Co my w ogóle jemy? Chipsy, lody, czekolada, wieprzowina, wołowina. Czy nawet wyrośnięty zanabolizowany mężczyzna mógłby zabić własnymi kończynami krowę? dzika? dogonić sarnę? wyłowić krewetkę? Nie kurwa! Narzędzia typu łuk czy włócznia to też wytwór człowieka ale nadal nie wiem na chuj skoro jesteśmy przystosowani do wpierdalania warzyw, owoców, roślin i mięsa które potencjalnie potrafimy upolować własnymi łapami bez szponów. Kurę złapiesz, królika tylko z zaskoczenia, dzika jak śpi a rybę jak ją ogłuszysz uderzeniem kija... Jemy też wątróbkę, serduszka, zupę z kurzych łapek, czarninę z krwi kaczki, kaszankę podobnie uzbrojoną jak czarnina, flaczki z żołądków, bycze jaja, ozory i inne wnętrzności które są przecież przeznaczone dla innych członków ekosystemu - padlinożerców. Wszystko do kupienia w sklepie bez wysiłku bez ruchu i marnujemy połowę z tego podczas gdy na innym zakątku świata ludzie umierają z pragnienia i głodu. Potem chorujemy na cukrzycę, nadwagę, anoreksję, wątrobę, nerki, układ krążenia, serce... jemy to co nie jest dla nas i mamy czelność nazywać się istotą rozumną - człowiekiem.
Od dziś jem i pije tylko proste produkty które są w zasięgu mojej prymitywnej ręki i prehistorycznego pragnienia przeżycia.

CDN.

niedziela, 24 czerwca 2012

Pauza

Skończyłem pracę wcześniej gdyż miałem samolot z Dortmund do Poznania. Mogłem nie pisać skąd dokąd ale pomyślałem sobie, że gdybym napisał po prostu SAMOLOT to ktoś mógłby pomyśleć, że humanista jest pewnie w Londynie a biorąc pod uwagę, że nie jestem wszyscy a co najmniej większość to pozwoliłem sobie to zaznaczyć.
No właśnie skończyłem pracę kilka godzin wcześniej poleciałem na tydzień do Poznania w którym jak zwykle wiele się działo lecz nie przyleciałem na wakacje więc cały czas gdzieś się spieszyłem czy to spłacić raty za moją miłość której nienawidzę - karta kredytowa, czy napić się wódki z przyjacielem oraz oczywiście odwiedzić szybkie cycki w klubie GoGo. Tak, humaniści też mają penisy i wyobraźnię choć to tylko GoGo, wszystkie burdele niestety w Poznaniu pozamykali. Dlaczego faceci chodzą do takich miejsc? Dla oszczędności. Więcej czasu stracę zachęcając jakąś dziewczynę do siebie, więcej pieniędzy stracę na prezerwatywy, alkohol, randki, kina, kolacje, chuje muje... więcej sił witalnych stracę na rozmawianie a tak naprawdę chciałbym nie pytać o imię i iść do kibla. Gdy Kobieta pyta mnie o imię to tej nocy już nic innego ode mnie nie usłyszy bo nadal będzie na etapie mojego imienia dlatego staram się używać innych męskich imion które wymyślam na bieżąco. Gdy Kobieta pyta mnie ile mam lat i jeśli mam mniej to jestem mniej doświadczony życiowo czy coś a jak więcej to za stary - zazwyczaj płacze ze śmiechu albo mi jej żal więc wole iść do burdelu gdzie nie pytam o imię, jaki zawód wykonuje, ile ma lat i nie mówię, ze miło Cię poznać. Chodzi tylko o spust. No ale burdeli w Poznaniu już niema dlatego zadowalam się też profesjonalnym erotycznym tańcem bo oczy dla faceta to więcej niż kontakt fizyczny a potem dzwonie do jakiejś koleżanki... zapomniałem - wszystkie już mnie nienawidzą.

Wracając do tematu poza napięciem w penisie miałem jeszcze kilka spraw do załatwienia w Polsce między innymi sprzedaż domu w okolicach Kielc, dlatego wypożyczyłem samochód i pojechałem pobawić się w negocjatora. Oczywiście wróciłem niezaskoczony bo wszystko poszło tak jak sobie zaplanowałem nawet z drobnymi szczegółami a więc mimo sprzedaży w sumie mam lekki niesmak bo nawet tak nieprzewidywalne zjawisko jak negocjacje były łatwiejsze od zjedzenia Grześka bez czekolady. Liczyłem na jakieś małe wyzwanie które da mi energię na dzień cały. Nie dało się.
Wróciłem do Poznania kupiłem nowy kibel do mieszkania w którym mieszka mój brat (PS jak można zepsuć kibel?) a następnie poszedłem do banku i zakręciłem kasjerkę na 200 zł na moją korzyść - jak czarować i zarabiać w banku bez umowy o pracę? SEKRET. Miałem przez chwilę satysfakcję ale jak sobie pomyślę, ze potrącą jej pewnie z pensji to żal mi się zrobiło tej uśmiechniętej brunetki po całym nudnym dniu pracy.
Poszedłem też do kantoru wymienić walutę i wynegocjowałem/zarobiłem 500 zł na samym kursie walut,fajnie ale zawsze tak robię wiec z niedosytu w Kupcu Poznańskim wyskoczyłem za winkiel i kupiłem los Lotto nad którym nie mam kontroli.
Czekałem na kolegę, zaczął padać deszcz więc wszedłem do sklepu pod którym czekałem i kupiłem kurtę, założyłem na siebie i poszliśmy puszczać lampiony nad Wartę w Noc Kupały. Lampionów było ponoć 18 tyś. ale atmosfera całej imprezy nie pobiła tej z zeszłego roku. Zjadłem barbarzyńską zapiekankę o 2:03 w nocy obudziłem się, ubrałem, spakowałem i na lotnisko.

Z lotniska odbiera mnie ojciec i uświadamia mnie, że już nie mam gdzie pracować bo zawiesił działalność. Fajnie kurwa - myślę sobie a odsetki za kredyt w śmiech.
Mógł mi przynajmniej dać znać jak jeszcze byłem w Polsce spotkał bym się z moim starym szefem i wrócił bym do pracy pod krawat i ich lans.
Zapytał co zamierzam odpowiedziałem, że napić się wina i pomyśleć torem wikingów.
Zasnąłem jak włóczykij byle gdzie a rano dostałem telefon z propozycją pracy dla firmy w której już pracowałem jako podwykonawca.
Wszystko szybko się dzieje a ja jeszcze się nie zdecydowałem. Ojciec mówi, że się marnuję, że z moim wykształceniem powinienem pracować za biurkiem ale on nadal nie może zrozumieć, że już to robiłem i mam dosyć tego spinania jak hemoroidy przed rozwolnieniem bo lubię pracować na budowie czuje się wtedy jak "prostak".

Co mam zrobić? Posiedzieć kilka miesięcy jeszcze w Niemczech i na jesień wrócić do Poznania pracować znowu "z lansem" czy może podpisać kontrakt wynająć mieszkanie w Koblenz i zacząć tutaj życie pracując na budowie?
Tak naprawdę nie mam do czego wracać w Polsce. Nie mam też za wiele perspektyw mieszkając w Niemczech to znaczy praca, mieszkanie OK ale tu gdzie mieszkam obecnie nie widziałem nikogo poniżej 48 roku życia no zadupie mówiąc bez ogródek dlatego jak zostać to tylko z opcją przeprowadzenia się gdzieś do ludzi. Może znajdę tutaj miłość swojego życia. Plotki to plotki w Niemczech jest dużo pięknych dziewczyn.

Nie chce już luksusów, nie chce pracy na pokaz, nie chce świetnych samochodów i żyć po hotelach, nie chce kolegów dla których jestem korzyścią, nie chce super gadżetów i kawioru... w głębi duszy tylko Jej mi brak, bo samotność jest bez sensu.

czwartek, 21 czerwca 2012

Podpalacz

Dzisiaj doszedłem do wniosku, że jednak jestem biednym człowiekiem bo ludzie którzy mnie otaczają stanowią to bogactwo.

Kiedyś byłem bardzo miły, otwarty oraz spontaniczny i jak to się wczoraj dowiedziałem "zawsze do wódki" co rozumiem po prostu jako synonim wesołej duszy. W tamtych czasach byłem poprzez moją chęć pomocy innym, otwartość etc. praktycznie zawsze wykorzystywany przez ludzi którzy są bardzo niewdzięczni. Naprawdę wypowiedzenie kilku magicznych słów takich jak Dziękuję, Proszę, Przepraszam dziś ma wartość większą od złota! Ludzie nie potrafią już korzystać z magii oraz kultury człowieczeństwa. Kiedyś miałem dziewczynę spędzałem z nią większość czasu i zostałem przez znajomych osądzony, ze odzywam się tylko gdy czegoś potrzebuje (potrzebuje spotkać się na piwo a nie pożyczyć pieniądze czy coś w tym stylu) przemilczałem to poczekałem aż jeden z nich znalazł sobie dziewczynę i po prostu zniknął po czym na forum przy znajomych powiedziałem, że owy kolega odzywa się tylko jak czegoś potrzebuje oczywiście całość wypełniona ironią.

Ludzie widzą wszystkie ludzkie błędy poza swoimi własnymi.

Mam tylko jednego przyjaciela Jacka i jednego starego kolegę Mirka tylko na nich od lat nigdy się nie zawiodłem, mógłbym zrobić dla nich wszystko i oni dobrze o tym wiedzą i sami też już wiele dla mnie zrobili. Mam też koleżankę z podstawówki Monikę - przy niej jeszcze wierzę w ludzi. To wszystko! 26 lat życia zawierania znajomości i wszystkich poza tymi trzema skarbami mógł bym oddać do lombardu. To jest straszne ale prawdziwe.
Wczoraj Jacek powiedział mi, że już nie jestem tym samym przyjaznym dla wszystkich człowiekiem, że jestem kawałem samotnego skurwysyna. Powiedział, że może i znalazł bym sobie drugą połowę ale ja i tak poprzez moje sceptyczne nastawienie do ludzi i ostry język odpycham wszystkich. Z miłego, sympatycznego Emanuela powstał kawał skurwiela.

Można mieć we mnie przyjaciela albo największego wroga, klasy średniej niema. Nie ma też we mnie czegoś takiego jak do trzech razy sztuka, jak raz dasz dupy to koniec, nie ma szacunku dla ludzi którzy wypowiadają słowo lojalność nie znając znaczenia tego terminu, nie ma szacunku dla ludzi który dorobili się na cudzych plecach.

Podpaliłem mosty. Blask tlącego ognia i prąd rzeki znowu mnie uratował. Odciąłem się, odizolowałem. Odszedłem.

środa, 6 czerwca 2012

Kawaler

Szukam... szukam kogoś... niech ktoś mnie zaskoczy, zainteresuje. Wystarczą mi dwa wypowiedziane zdania które będą otoczone mimiką, intonacją, ruchami ciała itp. i już wiem z kim mam do czynienia, wiem czego się spodziewać, jakiego języka użyć, o czym rozmawiać, jak rozmawiać, skąd pochodzi i jaką może mieć historię, co lubi czego nie lubi, gdzie przebywa z jakimi osobami i w jakim celu... po chwili wiem już prawie wszystko. Tak ciężko mnie zaskoczyć. Nudzę się. Interesują mnie ludzie zazwyczaj ich 'zjadam' bawię się jak marionetkami bo kukły właśnie do tego są.

Szukam kogoś kto będzie miał głębię, nasycenie barwy, smak, pasje, ktoś kto jest dźwięczny i niejednolity... kogoś kto jest oazą naturalnego zachowania, szukam jednorożca. Jestem utopijnym poszukiwaczem przygód w ludzkim ciele. Świat jest lumpeksem w którym przerzucam używane szmaty bo nowe są zapatrzone we własne metki. Szukam skarbów w ludzkich ciałach lecz te najpiękniejsze pewnie są na dnie od którego chcą się odbić. Jestem kolekcjonerem cudzych myśli, myśli którymi manipuluje. Jestem Czarnoksiężnikiem po 30 minutach rozmowy mogę być każdym kogo pragniesz ale nie będę sobą. Widzę z zamkniętymi oczyma bo mam wyobraźnię, węch mam jak pies więc czuję nawet dwa metry pod ziemią, słyszę i analizuję a więc rozumiem więcej niż słyszę, myślę szybciej niż mówię a to jak się okazuje nie wszyscy potrafią... szukam trudu, szukam szoku, szukam skomplikowania. Szukam kogoś kto mnie nie zanudzi a więc będę sobą.

Słucham ludzi w tramwaju, na ulicy, w kinie i teatrze rozmawiają o takich rzeczach, że szkoda kalorii, kto z kim jest a kto kogo zdradził, jak było w Egipcie, pożycz kasę, ale byłem pijany, fajne buty, mp3, iPhone, ale mam felgi, ładna torebka, ile waży kilogram cukru, ale ciepło, ale chujowo, ale zimno, ale wieje, ale jajca... czytam blogi innych osób wszystkie są o modzie, fotografii, muzyce, tipsach, makijażu, sporcie albo pierdolonej własnoręcznej biżuterii no kurwa mać! czy wszyscy są nudni i masowi jak towar z hurtu?! Czuje się taki sam sobie.

Ojciec powiedział mi, że zostanę starym kawalerem bo mam wymagania jak komputer w NASA.
Łatwiej jest poderwać Top Gwiazdę niż moją wyobraźnię.

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Uziemiony

Koniec. Dziś zapadłą ostateczna decyzja. Jesienią wracam do Polski. Poco do czego? jestem biedny jak kurwa w święto zmarłych, nie mam nic, dla ojczyzny jestem tylko człowiekiem, dla świata jestem tylko maszyną. Dla siebie jestem kolorem przyjaznym jak błękit, agresywnym jak fiolet oczywistym jak biel i stanowczym jak czerń lecz mimo wszystko jestem seledynowy, nie mylić z niebieskim ani z zielonym. Pije wino zatapiam emocje w ciele które jest moim naturalnym kamuflażem, więzieniem 'myślę, więc jestem, więc mogę wszystko'. Jestem osadzony w przeszklonym karcerze niczym ryba w akwarium... widzę ale wiem, że się uduszę. Jestem starszy o 10 lat i młodszy o 15 od swoich rówieśników z celi którzy błyszczą pożyczonym światłem, mentalnością z telewizora i świadomością swojego nosa. Zatrzymałem się, niektórzy myślą, że nie żyje, że umarłem. Czasami w życiu aby iść do przodu trzeba się nawet cofnąć ale szkoda mi kalorii na tłumaczenie Narcyzowi, że nie jestem szlifowanym lustrem w dyspozycji do woli. W kryształach trzymam winogrono tanie ale smaczne bo ego zabrania mi pokazówki w segmencie z allegro. Stan ducha sprawia, że widzę - nie jestem łysy, zawstydza mnie to dlatego patrząc w górę sprawdzam rozmiar swojego buta gdyż chciałbym stać twardo na ziemi... ziemi dla ludzi
Najlepsze Blogi