czwartek, 30 czerwca 2011

Negocjator

Poza fizjologicznymi potrzebami takimi jak jeść czy pić chcemy oddychać z przekonaniem, że jesteśmy bezpieczni. Oczywiście, że nie mam na myśli kamer i security tylko stan ducha, poczucie stabilizacji, przewidywalności i pewności siebie. Mamy też potrzeby akceptacji i zrozumienia w środowisku w którym się obracamy lecz czasami nie mamy na to wpływu bo raczej chore byłoby przeprowadzać testy psychologiczne każdej napotkanej osobie w pracy, szkole, sklepie w gronie znajomych czy innym miejscu spotkań i konwersacji. Poza tymi najważniejszymi mamy potrzebę samorealizacji i tutaj muszę przyznać, że ważne jest nastawienie psychiczne aby nie zachłysnąć się kolorytem i zajebistością bo możemy sobie czasem przez zaślepienie „spalić sprzęgło”. Ja już się zachłysnąłem. Najważniejsze jest wyważanie i odnalezienie w całym schemacie swojego nowego hobby. Masz pasje? Podczas pracy w aktywnym handlu który zajął mi 20% życia zwariowałbym gdybym nie starał się odnaleźć w tym pasji. Czasami wykonując jakiś zawód który jest dość ciężki psychicznie jak na przykład „wciskanie” schorowanej babci wełny czy notebooka z bezprzewodowym Internetem człowiek stara się wyłączyć. Wyłączając siebie wyłączasz swój mózg i system wartości. Dobrze, że nie pracowałem w takiej firmie. Negocjacje zaawansowane są długotrwałym, meczącym procesem i nie każdy ma do tego predyspozycje gdyż poza minimalną schludnością trzeba mieć pewne cechy oraz niezależne od nas detale które nas wyróżniają. Na początku nie lubiłem negocjować lecz z biegiem czasu stało się to moim hobby. Podczas rozmowy z kupcem trzeba wprowadzić swój mózg na 100% wydajności patrzyć rozmówcy bez przerwy w oczy a dodatkowo rozglądać się dookoła badając teren, słuchać uważnie i mówić tylko tyle ile potrafisz usłyszeć. W tej chwili nie jesteś tam ciałem tylko wszystkimi zmysłami. Efekt? kupiec usłyszy to co chce usłyszeć a wiec kupi to co chce kupić wierząc, że zaspokoi jakąś swoją potrzebę. Prawda jest taka, że nie kupił produktu czy też usługi on kupił ciebie. Negocjacje są jak hazard, bywają niebezpieczne i podnoszą adrenalinę czasami możesz stracić wiele ale i tak gdy stawiając w odpowiedniej chwili na jedną kartę słabszy pasuje podczas gdy ty z kamiennym spojrzeniem i brakiem emocji zgarniasz pulę stawiając obserwatorów z marketingu szeptanego w zakłopotaniu. Idzie się uzależnić potem robisz to samo w domu, w kwiaciarni, kupując cebulę w warzywniaku, na uczelni czy czarując kobiety. Potrzeba negocjacji czyli hobby i uzależnienie. W świecie w którym żyjemy nieważne ile masz lat, jak wyglądasz ile masz fakultetów i czy rodzice opłacili ci naukę dwóch języków obcych, ważne jest czy potrafisz się sprzedać.

piątek, 24 czerwca 2011

Absolutorium

Dziś o godzinie 18:00 będę uczestniczył w uroczystości absolutoryjnej, trochę dziwnie bo jeszcze w sobotę i niedzielę mam zajęcia a obrona pracy magisterskiej dopiero we wrześniu - takie sytuacje są możliwe tylko w Polsce. Dziś będę „rzucał czapką” jako, że niebawem uzyskam tytuł magistra kulturoznawstwa o specjalizacji kultura audiowizualna i media, absolwent Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa w Poznaniu bla bla bla. Osiemnaście lat nauki dla kawałka papieru zwanego przepustką do „lepszego” życia. Jest mi trochę przykro bo żaden z moich rodziców nie pojawi się na tym wydarzeniu które no jakby na to nie patrzeć jest ważne w moim życiu a zdarza się tylko raz. Czuję się trochę jak książka bez ostatniej kropki. Z przypływem chłodu staje się robić coraz bardziej ciepły. Jakoś już tak mam, to znaczy nauczyłem się aby proces adaptacji w różnych sytuacjach przychodził mi dość łatwo, prawie jak szczur który potrafi przeżyć w każdych warunkach. No cóż nie będę się uśmiechał na siłę ale i tak pójdę na to wydarzenie… sam.

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Marzenie egoisty

Każdy ma marzenia dla jednych są ideą a dla innym czymś w rodzaju układu słonecznego lecz skupmy się na tych przyziemnych… żyć w spokoju, mieć dom z białym płotkiem, trochę trawki, pieska, milion dolarów, Porsche w garażu, HBO w ubikacji, brak celulitu lub ponad 25 cm w majtkach od Hugo Bossa i inne materialne zachcianki. Prawie każdy człowiek jest jak wirus grypy – niema na niego prawdziwego lekarstwa bo mutuje. Wirus grypy mutuje a więc zmienia się średnio co 6 tygodni natomiast człowiek potrafi latami tak czy inaczej mamy wspólny mianownik – jesteśmy wstrętną bakterią a gdy nastąpi chwila prawdy szczepionka już nie działa. Przyzwyczajamy się do wszystkiego potem nudzimy a następnie wykonujemy jakiś skrajny manewr. Świat w którym rządzi progres jest dość błyszczący coś z cyklu „oferujemy 5700 zł brutto, samochód, telefon bez limitu minut, assistance, DVD, rolki dla chrześniaka, i sól dla krowy co by więcej piła czyli więcej mleka dawała”. Człowiek chce więcej, pragniemy posiadać, dotykać, widzieć, uwielbiamy się chwalić i narzekać. Cały czas podnosimy sobie poprzeczkę którą będziemy chcieli przeskoczyć za wszelką cenę, za cenę mieszkania które będzie nasze jak już umrzemy! Doszedłem do wniosku, że prawdziwe marzenia są "niczym" nie można ich kupić bo to nie jest produkt czy też usługa. Nie ograniczajmy się nasz świat to nie tylko nasze „JA”. niema rzeczy bardziej przyjemnych na tej planecie jak po prostu dzielić się uśmiechem, jedzeniem, wodą, wspomnieniami, smutkiem, bólem, piaskiem a przede wszystkim ciszą z tymi których cenisz. Fajnie jest mieć kogoś z kim można porozmawiać ale jeszcze lepiej jak można też z nim milczeć. Co ma do tego grypa? Nie chcesz być chory fizycznie to szczep się co 6 tygodni, nie chcesz być chory psychicznie to skasuj egoizm i zadzwoń do przyjaciela.

niedziela, 12 czerwca 2011

Czasem

Czasem czuję się jakbym stał za szybą i patrzył na wszystko z innej przestrzeni w której nagle czas się zatrzymał. Teraz mam czas, w końcu mam czas dla siebie aby zastanowić się co jest dla mnie dobre a co nie, czego potrzebuję i kto jest kim. Czasem dużo słyszę, dużo widzę dużo czuję... czasem nie lubię tego stanu bo uświadamiam sobie ile dookoła jest oślepiających słów, plastiku i przyklejonego uśmiechu. Czasem mam ochotę nie myśleć o tym ale jest to niemożliwe… świadomość jest przerażająca… czasem zastanawiam się, że powinienem ubrać się w większy egoizm bo inaczej nie wplotę w to wszystko większego dystansu. Czasem jest mi przykro gdy czytam ludzi. Czasem myślę, że to nie jest dla mnie to nie ten czas i nie to miejsce. Czasem śmiać mi się chce z lustra i denerwuję się gdy śledzi mnie cień.

czwartek, 9 czerwca 2011

Wynalezienie kłamstwa

Od kiedy zrezygnowałem z telewizji minęły już ponad dwa miesiące trochę ciężko mi się przyzwyczaić dlatego jeszcze dozuję sobie to "uzależnienie społeczne" filmami na DVD. Jakiś czas temu zorganizowałem sobie od przyjaciela film pod tytułem „The Invention of Lying” w tłumaczeniu dosłownych Wynalezienie Kłamstwa. Wczoraj obejrzałem ten film po raz piąty i za każdym razem robi na mnie niesamowite wrażenie. Film jest o świecie w którym wszyscy mówią prawdę, mówią to o czym myślą. Ciekawie są pokazane sytuacje życiowe w których prawda mimo, że trochę bolesna jest przedstawiona w sposób tak naturalny jak wtedy gdy kłamiemy aby nie zrobić komuś przykrości. Naturalne kłamstwo! co za paradoks. Doskonała ekranizacja emocji jakie towarzyszą człowiekowi na twarzy gdy mówi prawdę. Mark Benson główny bohater w wyniku presji pieniężnej przypadkowo odkrył kłamstwo i od tego momentu całe jego życie odwróciło się o 180 stopni. Interesująco jest przedstawiony wątek miłosny, kariera, sława i śmierć bliskiej mu osoby. Dawno nie widziałem tak bogatego filmu i nie mam w cale na myśli budżetu jaki został przeznaczony na produkcję. W filmie niema prawie nic co łączy kinematografię z Hollywood. Główny bohater nie jest przystojny i dobrze zbudowany a w ułamku sekundy staje się najprzystojniejszym, najciekawszym, najpopularniejszym człowiekiem na świecie. Bardzo ciekawa produkcja z przekazem która pozostawia ślad po sobie. Poniżej zamieszczam link do trailera. Gorąco polecam.
The Invention of Lying

środa, 8 czerwca 2011

Dyplomata

Dyplomacja to sztuka której można się nauczyć. Są dwie szkoły polityczna i humanistyczna. Dyplomację polityczną można przyrównać do zMcDononalizowanej gry aktorskiej w której żyjemy utożsamiając się z reżyserem czyli klaunem. Nie jestem zwolennikiem kategoryzowania ludzi, wkładania im do akt tego czego „z reguły” powinniśmy się spodziewać ze względu na miejsce zamieszkania, rasę, sex, wykształcenie czy też wiek ale zazwyczaj taka dyplomacja najskuteczniej działa wśród prostych wieśniaków, rolników po podstawówce. Czy ich obraziłem ? nie! Mam szacunek do każdego kto potrafi mówić i słuchać wiec co ma nazwanie rolnika rolnikiem wspólnego z obrazą? Dlaczego skoro nasz kraj należy do jednych z bardziej wykształconych, inteligentnych społeczeństw starego kontynentu mamy być kukłą lub kaskaderem na czyimś podwórku?! A dlatego właśnie, że Polskie społeczeństwo nadal ma zakorzenione głęboko „chęci posiadania” a prawda jest taka, że od wielu lat już żyjemy w świecie w którym nawet masło jest w leasing. Druga szkoła dyplomacji to zindywidualizowana klasa humanistyczna… to szkoła przekazywania informacji nie zawsze popularnych. Powiedzieć a mówić to jest różnica. Ludzie jako gatunek którego właścicielem jest ziemia to wampir który zjada siebie od środka bo żyjemy w świecie reakcji łańcuchowych tyle, że jesteśmy przecież gatunkiem stadnym. Jak to bywa w grupie jest samiec i są samice ale przede wszystkim bezwarunkowo potrzebujemy lidera. Na śmierć i życie! Dyplomacja polityczna to zapętlony serial a dyplomacja humanistyczna to heroina.

wtorek, 7 czerwca 2011

Intercity

Byłem dziś jakiś 144 raz w Warszawce w celach służbowych i szczerze nadal nie wiem dlaczego inny sikają jak szczeniaki z myślą o karierze w wieelkim mieeście jakim jest nasza stolica. Niema takiej wizytówki która wparłaby mnie na szkło… Jeździłem już do „solycy” samochodami gdzie biłem osobiste rekordy prędkości i z pokorą nabierałem doświadczenia w prowadzeniu auta i nikt nie wciśnie mi kitu, że skoro zrobiłem przez ostatnie pięć lat marne 100 000 km mam mniejsze doświadczenie od kogoś kto przejechał 12 000... Po wielu „ciekawych” sytuacjach drogowych zdecydowanie wolę pociąg i pieprzyć, że czasami się spóźnia ale jaki to jest komfort… zawsze wybieram wagon bez przedziałowy bo A – mniej w nim śmierdzi potem, B – jest więcej przestrzeni na nogi, C- jest mniej duszno, D- czasami można obejrzeć coś ciekawego na wyświetlaczach LCD, E- nikt mnie nie słucha i nie patrzy w telefon/mp3/notebooka. Ale zakończmy ten wstęp… Dziś w pociągu udało mi się zainteresować przypadkową kobietę niczym innym jak dystansem do samego siebie. Śmieszna sytuacja - ja siedzę sobie wygodnie z słuchawkami w uszach po czym jakaś niewiasta dotyka mojego przedramienia i pyta czy nie pomogę jej włożyć walizki na górę. Najpierw spojrzałem na jej gabaryty aby się upewnić czy to nie jest jakiś podstęp i mnie nie podsiądzie i kurcze no wyglądała jak filiżanka Rosenthala z serii Biała Maria – Klasyczna, delikatna, droga i chciało się jej dotknąć ustami… no i sru włączył mi się Herkules łapie za tą walizkę no i niebyła aż taka strasznie ciężka ALE ni cholery przy moim wzroście nie mogłem jej wrzucić na górę ;-) zacząłem się zajebiście głośno z siebie śmiać na cały pociąg pytając ją o drabinę. Stanąłem na fotel i dałem radę a co ;-) dziewczyna podobnie zaczęła śmiać się wprowadzając swoje ciało w drżenie i wirowanie i jakoś tak wyszło, że mimo wielu wolnych miejsc odważyła się zapytać czy może usiąść obok i spędziliśmy 4h ze świecącymi czołami gadając o podróżach po świecie… Spoko delegacja! Pełna śmiechu i interesujących historii polecam pociągi.

niedziela, 5 czerwca 2011

Z cyklu Off The Record

Zdjęcia a fotografia – rejestr a dziedzina sztuki. Biorąc pod uwagę popkulturę opartą na globalizacji dzięki której „narrator” może zarobić pieniądze na ludziach/marionetkach wykonywanie zdjęć stało się czym do czego każdy może mieć dostęp, możliwość. Pytanie brzmi, dla kogo robimy sobie zdjęcia? Niema czegoś takiego jak NASZE ZDJĘCIA, one zawsze są czy czyjeś. Gdy artysta robi zdjęcie to jego jest tylko sposób wykonania oraz wyraz który chce przekazać ale to zdjęcie trafia do nas, odbiorców to my czytamy to zdjęcie według tego co mamy w głowie ile osób tyle interpretacji chyba, że mamy do dyspozycji tłumacza/przewodnika/opis. Artysta nie zrobił tego zdjęcia dla siebie skoro zorganizował wernisaż. Zwykły, przeciętny człowiek który robi zdjęcia a właściwie przekazuje komuś aparat aby ten zrobił mu zdjęcie np. przy wieży Eiffla, obok Meczetu lub też małpy w ZOO nie robi zdjęć (nie myl z czynnością) on je oddaje innym! W zdjęciach chodzi o to kto jest końcowym odbiorcą. Równie dobrze zamiast czerpać baterię w aparacie na dowód mogli byśmy poprosić o pieczątkę w kasie biletowej. Ten przed chwilą opisany człowiek pewnie będzie się mniej cieszył z faktu, że był w Paryżu a bardziej z tego gdy pochwali się zdjęciami wśród znajomych na portalu społecznościowym i policzy komentarze. To są ich zdjęcia nie jego. Jego zdjęcie byłoby wtedy gdyby zarejestrował wieże Eiffla, klęczącego araba czy znudzoną małpę od strony jego oczu, jak to widział, jakie wywarły emocje… Zdjęcia robimy aby zatrzymać chwilę która zwróciła uwagę w naszym życiu a nie czyimś. Ile razy słyszę jestem nie fotogeniczny/nie fotogeniczna… rzecz w tym, że jakość zdjęcia nie zależy od tego jak wyglądamy w stosunku do trendów! Nie ilość pixeli decyduje o jakości zdjęcia czy marka aparatu tylko światło! Zdjęcie kradnie światło a nie naszą „brzydotę”. Ja osobiście nie lubię gdy ktoś robi mi zdjęcia, nie będę przecież pozował a więc jak chcesz zrobić dla mnie zdjęcie to zrób je tak abym był pochłonięty czymś innym a nie obiektywem w przeciwnym wypadku będziesz mieć moje zdjęcie i nie waż się mi go wysyłać! Jest Twoje. Każda kobieta chce mieć piękne zdjęcia… cóż to jest za okłamywanie się! Ostatnio ktoś pokazał mi zdjęcia odpowiedziałem „grafik podciągnął Ci policzki, opalił Cię, wciął w talii i usunął ozdoby – pieprzyki z nosa, więc może pokażesz mi swoje zdjęcie?” zakończyło się na fochu bez argumentów.

sobota, 4 czerwca 2011

Taką żonę !

Wczoraj spotkałem się z przyjacielem poszliśmy wypić ciepłą, weselną wódkę nad Wartę no i cóż, poopowiadaliśmy sobie jakieś tam historię i nawet się nie zorientowałem kiedy zaszło słońce ale to tylko słowem wstępu. Przed 22:00 przyszła do nas jego koleżanka z czwartych studiów. Oczywiste, że na niego leci bo jaka dziewucha jechałaby o tej godzinie zostać pogryzioną przez pierdolone komary i pić ciepłą wódkę nad śmierdzącą, brudną Wartą w dodatku sama bez konkurentki. Nie jest kanonem dobrze wychudzonej kobiety którą mogłyby sprzedać media, design ma średni w pień ALE… jeszcze nigdy nie spotkałem tak elokwentnej, sympatycznej dziewczyny która naprawdę ma coś do powiedzenia MAŁO TEGO! wie jak mówić, jak akcentować i jak dobierać słowa MAŁO TEGO! jej barwa głosu sprawia, że miałem ochotę na wszystko! Po prostu można jej słuchać. Spotkałem na swojej drodze już „kilka egzemplarzy” płci przeciwnej ale no jeszcze żadna nie wywarła na mnie takiego wrażenia wymiatając wszystkie rakiety w wyścigu szpilek na tej planecie okładek! Ona nie była zabawna, nie miała figury, nie miała świetnych włosów i lśniących kolczyków, nie widziałem w niej nic co by mnie urzekło patrząc okiem prehistorycznego mężczyzny nawet nie czułem jak pachnie a węch mam dobry ALE przez to jak mówiła była najpiękniejszą dziewczyną jaką miałem przyjemność kiedykolwiek poznać.

czwartek, 2 czerwca 2011

22:56

Tak sobie myślę, że humanizm to jest taki trzeźwy trans, stan skupienia na rozmytej palecie kolorów. Wszystko nie trzyma się kupy a zarazem pociąga za kluczowe sznurki przyciągające sploty. Weźmy prosty akademicki przykład - Ekonomista korzysta ze ściągi a humanista ze skondensowanej wartości merytorycznej utrwalonej na nośniku o niewielkiej powierzchni. Ten autorki „banał” to jest dowód na to, że nie progres gospodarczy jest energią lecz potencjał językowy i dozowanie wartości podczas łatwości wypowiadania słów. To komunikatywność jest Królem, język szablą a dykcja i intonacja dyktatorem. A więc kto rządzi światem? dolar czy energia? Kto ma kryzys? kto ma charyzmę we krwi a nie w portfelu?

Samotna sypialnia

Miewam ostatnio złe sny. Może to dlatego, że od jakiegoś czasu kompletnie nie dbam o to czy śpię w sypialni czy przed telewizorem na średnio wygodnej kanapie. Zdarz mi się zasnąć w ubraniu, z laptopem na kolanach lub przy włączonym świetle. Cały czas jestem niewyspany zasypiam prawie codziennie około godziny 20:30 – 21:00 i budzę się o 7:00 następnego dnia. Miałem sen w którym śniła mi się niezapowiedziana wizyta moich rodziców którzy na co dzień mieszkają w Niemczech – zdarzały im się już takie akcje. Sen był tak realny, że obudziłem się mokry wstałem w ułamku sekundy, wszedłem do drugiego pokoju i powiedziałem „pościel jest w praniu!”. Po chwili dotarło do mnie, że to był sen i zmieszany położyłem się spać dalej. Rano o wszystkim zapomniałem przypomniało mi się po kilku dniach gdy miałem kolejny sen. Śniła mi się wojna akcja rozgrywała się na wsi tam gdzie będąc dzieckiem jeździłem na wakacje do dziadków. Strzelanie, okręty wojenne, czołganie się, uciekanie, chowanie… Mimo, że to trochę bajkowe to sprawdziłem w senniku znaczenie kluczowych haseł i parę dni później sprawdziło się. Od dziś kładę się spać jak należy lub w ogóle.

środa, 1 czerwca 2011

Progres wtórny

Pośpiech, wyścig szczurów! Bankiety, krawaty, konferencje, eventy, spinki do mankietów, wizytówki, fajne samochody, dziewczyny bez imienia, routexy, laptopy, iPhone. W niewielkim stopniu ale musiałem sam się przekonać, że pieniądze szczęścia nie dają i nie prawda, że pomagają je osiągnąć bo to tylko chwilowe złudzenie które trwa tyle ile człowiek ma oszczędności a jeśli ma za dużo w wyniku wygranej w lotto lub spadku po cioci z ameryki to szczerze współczuję emocjonalnego wiezienia. Szczęście jest czymś czego nie mogę dotknąć, rozmienić na drobniejsze, przelać na konto, ubrać na siebie, zjeść, przejechać czy zrobić temu zdjęcie. To stan ducha który mogę kontrolować, tkwi w mojej głowie tylko muszę odgrzebać to „coś” zasypane codziennymi śmieciami, sprawami które instalują mi system. Czy jeśli będę miał Astona Martina DB9, cztery mieszkania i gadżetów więcej niż 007 to w momencie gdy będę po prostu głodny chleb będzie smakował inaczej? Wiatr będzie inny? Trawa bardziej prawdziwa? Kobiety szczere i naturalne? Zapach lasu się zmieni? Pies będzie się cieszył bardziej na mój widok? Spacer będzie innym spacerem? Ulubiona muzyka będzie bardziej ulubiona?
Najlepsze Blogi