niedziela, 22 stycznia 2012

Rodzina

Własna rodzina. Chyba każdego to czeka prędzej czy później choć jak patrzę na siebie to raczej później. Pięknie byłoby mieć do czego wracać, budować coś wspólnymi zmysłami, potrzebami. Czym jest bogactwo materialne i niematerialne jeśli niema w naszym życiu nikogo z kim można się podzielić?
Jestem indywidualistą a w chwili obecnej nie mam dosłownie nic do stracenia – pracuje w firmie u siebie, na siebie i dla siebie więc mogę z tego zrezygnować kiedy tylko chcę, telefon mam na umowie już na czas nieokreślony, abonament na Internet również, wszystkie raty spłacone, zero kredytu, telewizji nie oglądam, studia skończyłem, znajomi są i ich niema każdy już idzie w swoją drogę. Przyleciałem do polski miesiąc temu i posiedzę tutaj do marca mam kilka spraw zdrowotny do załatwienia lecz codziennie patrzę na walizkę której nie schowałem i stoi w strategicznym punkcie mojego pokoju. Walizka pomieści mój cały dobytek czyli 7 koszul, 7 par spodni, 14 par gaci, 14 par skarpetek, rękawiczki skórzane, kurtkę zimową, marynarkę, dwie pary budów, pasek, okulary, zegarek, krawat, kamerę GoPro, notebooka, ładowarkę do telefonu i paszport. Pragnę jechać w świat i nie wrócić nigdy bo do czego? Marzy mi się podróż dookoła świata lecz po wielu miesiącach rozmyślania na ten temat niestety nie uda mi się tego dokonać w pojedynkę tak jak chciałem a ciężko znaleźć odważną osobę bez zobowiązań która niema nic do stracenia i pragnie narodzić się ponownie każdego następnego dnia. Na razie ten plan został odroczony do przyszłego roku…

Czy chciałbym zbudować swoją rodzinę? Oczywiście!

Jestem teraz w Poznaniu mieszkam w centrum miasta w obskurnej kamienicy gdzie patologia wpisała się w fundamenty tego obiektu architektonicznego klasy „0” na zawsze. Mieszkam na pierwszym piętrze, na parterze mieszka Kobieta która wychowała się w domu dziecka poczym opuszczając jego progi chciała jakoś ułożyć sobie życie i myśląc złudnie zrobiła sobie dziecko z jakimś mężczyzną którego nigdy nie widziałem. Sama wychowywała syna, żyjąc na jakimś zasiłku. Dwa lata temu kamienica została sprzedana a nowy inwestor dostał zgodę na remont elewacji od strony podwórka. Robotnicy którzy rozstawili rusztowania byli częstowani kawą od sąsiadki z parteru. W taki sposób jeden z nich zrobił Kobiecie drugie dziecko i zamieszkał z nią pracując nadal gdzieś na remontach. Wcześniej budziły mnie ich kłótnie, krzyki, przemoc do której dochodziło była niewiarygodna Kobieta cały czas miała podbite oczy. Oczywiście mężczyzna będący „głową rodziny” pił codziennie alkohol w dużych ilościach co pewnie było powodem agresji. Często spotykam go gdy wychodzę z mieszkania i jest moim zdaniem sympatycznym, poważnym człowiekiem pytanie dlaczego jest taki okrutny za drzwiami swojego mieszkania dla rodziny? Policja to ich stali goście. Swoje problemy zamykają tylko w swoim mieszkaniu nigdy nie widziałem ich na zewnątrz aby narzekali. On zawsze poza mieszkaniem jest trzeźwy i poważny, Ona uśmiechnięta i uprzejma. Dzieci? NIGDY nie słyszałem ich płaczu! Czasami nie słyszę muzyki w swoim mieszkaniu gdy się kłócą a przy tym wszystkim dzieci są ciche jak śmierć a przecież ich mieszkanie to kawalerka jeden pokój z kuchnią o powierzchni nie przekraczającej 30m2. Cztery osoby w jednym pokoju no przecież te dzieci muszą na to patrzeć i tego słuchać! Ostatnio zauważyłem, że ich matka podczas nieobecności konkubenta często schodzi z góry z obcymi z twarzy mężczyznami. Myślę, że sprzedaje siebie aby jakoś zrekompensować dzieciom przepite kieszonkowe na andruty w podstawówce.
Na drugim piętrze mieszka człowiek na którego mówię Frankenstein dlatego, że człowiek miał podobną ilość operacji, nerki, wątroba itp. nie jest zdolny do wykonywania jakiejkolwiek pracy. Jakieś 4 lata temu zostawiła go żona która była pielęgniarką i wyprowadziła się z 10 letnią córką gdzieś do innego mężczyzny który zrobił jej dziecko i zostawił pisząc w skrócie po czym z pokorą i kolejnym dzieckiem wróciła do swojego pierwszego męża. Narzekał na samotność dlatego przyjął ją z „nowym synem”. Chwilę później do Frankensteina zapukała Kobieta ok. 29 lat z dzieckiem. Okazało się, że ta młoda niewiasta była jego córką z pierwszego małżeństwa o której jego obecna ‘nowa, stara żona’ nie wiedziała. Owa córka została wystawiona przez swojego męża z dzieckiem za drzwi i nie mając się do kod udać znalazła pomoc u ojca którego nigdy nie poznała.
Reasumując mam nad sobą mężczyznę i jego żonę ‘z odzysku’ z córką i jej synem innego mężczyzny do tego jego pierwsza córka z wnukiem. Cały czas ktoś u góry krzyczy, biega, skacze.
Na czwartym piętrze mieszka mężczyzna z żoną i szwagrem oraz dwunastoma albo trzynastoma dziećmi i już naprawdę się pogubiłem w tym ile razy widziałem nową twarz w wózku. Cały klan na mieszkaniu o powierzchni 54m2. Mężczyzna jeździ tramwajem a jego żona przez jakiś czas żebrała nawet ode mnie przychodziła pożyczać pieniądze i nigdy nie oddawała aż w końcu powiedziałem, że jestem zwykłym studentem nie mam pieniędzy, drobnych też nie mam bo płace zawsze kartą po czym ta zasugerowała mi, że mogę iść do sklepu kupić jej papierosy w zestawie z piwem i zapłacić kartą – to było przegięcie. Przegoniłem ją i już nawet mi dzień dobry nie mówi.
Podwórko mam betonowe i zawsze latem o godzinie wczesnoporannej mogę doświadczyć niezwykle orzeźwiających dźwięków które płyną wraz ze zgniataniem puszek przez lokalnych żuli w trosce o recykling i surowce wtórne szkoda tylko, że zawsze w soboty o 5-6 rano po piątkowych libacjach moich sąsiadów a więc jest co zbierać. Uprawiające sex koty doprowadzają mnie do stanu w którym nawet Jean Louis David nie zrobi takiej trwałej.
Mam okna od podwórka wiec latem gdy wietrzę mieszkanie naprawdę jest niezły pokaz możliwości ludzkich gardeł, zgniatających puszek, kociej namiętności, elokwencji straganowej i rodzinnego ciepła.

Znając to wszystko z codzienności jaka mnie otacza nabieram pokory i uczę się na ich błędach bo nic nie przeraża mnie w tym całokształcie bardziej niż milczące, przestraszone dzieci które żyją jak każdy z problemami za które nie są odpowiedzialni.
W zeszłym roku zorganizowałem przebieraną, tematyczną imprezę urodzinową która kosztowała mnie ok. 2000 zł wynająłem apartament w którym zrobiłem tak zwany befor party a następnie przenieśliśmy się do wynajętego klubu na moją imprezę z okazji 25 urodzin. Nie chciałem prezentów i poprosiłem znajomych aby nic mi nie kupowali a zamiast tego aby każdy w ramach możliwości przyniósł słodycze, środki higieny osobistej, zabawki, pluszami, artykuły szkole etc. Wszystkie te dary zawiozłem do Domu Dziecka nr.1 w Poznaniu.


Mam nadzieję, że choć na chwile jakiś dzieciak uśmiechnął się ciesząc z pieprzonego ołówka czy lizaka.
Czemu winne jest dziecko? Dlaczego dorośli ludzie są nieodpowiedzialni? Brzydzę się.
Mój ojciec miesiąc temu zaczął mnie wypytywać kiedy zostanie dziadkiem na co ja odpowiedziałem, że jeszcze nie znalazłem odpowiedniej osoby i powiedziałem też, że prędzej zaadoptuje jakieś dziecko co w brew pozorom też nie jest takie łatwe ale przynajmniej zrobię coś ‘dobrego’ dla kogoś kto nawet nie będzie miał świadomości istnienia i tego co go czeka, może odmienię czyjeś losy i podzielę się wszystkim co będę miał. Na razie nie mam nic. Poza różnymi pomysłami na własne życie jestem biedakiem ale mam marzenia i chyba dla nich warto zrobić w życiu wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najlepsze Blogi