poniedziałek, 31 października 2011

aż taki zły?

Przed przyjazdem do Niemiec starałem się przygotować psychicznie do „wyłączenia” gdyż wiedziałem co mnie czeka – ciężka fizyczna praca. Niestety nie mam wiele czasu na naukę języka a jedną z moich wad jest niepodzielna uwaga no nie potrafię stanu skupienia swojego mózgu rozłożyć na pracę i naukę ja wiem, że niby po pracy mam na to czas ale jestem zazwyczaj tak zmęczony, że nie mam ochoty na nic i padam wycieńczony na przysłowiowy świński ryj (PS. Właśnie w tej chwili moja matka nazwała mnie „świnią” bo powiedziałem, że nie wypije z nią i ojcem whiskey. NIE PIJE i koniec). Oczywiście, że słyszę gdy Niemcy rozmawiają, dostrzegam często powtarzane słowa, sytuacyjnie używane te których nigdy nie słyszałem stają się jasne i logiczne raczej uczę się podświadomie, biernie. Wiele rozumiem z tego co ktoś do mnie mówi ale raczej nie potrafię odpowiedzieć pełnym zdaniem jeszcze… tak naprawdę poza potrzebą ucieczki od codzienności w Polsce i decydując się na opuszczenie ojczyzny kierowałem się jeszcze jedną ważną według mnie sprawą – rodziną. Mam strasznie rozstrojoną, niepoukładaną, nieodpowiedzialną, niedojrzałą, niezgraną rodzinę która nie potrafi wstawić się w kadr filmu jakim jest pędzący świat. Dlatego chcę im pomóc bo toną szybciej niż najsłynniejszy statek na świecie który chyba zyskał sławę nie przez ogrom strat w katastrofie na owe czasy lecz przez Leonardo DiCaprio ale to już temat na inną opowieść… Moi rodzice nie potrafią najprostszych rzeczy, może najprostszych dla mnie co jest wynikiem „nowszego pokolenia”, unowocześnionego, nie wiem… na przykład zalegają z płatnościami za różnego rodzaju rachunki na moje pytanie dlaczego?! Przecież jest praca więc są pieniądze słyszę odpowiedź, że niema kiedy jechać do banku albo na pocztę bo pracują do 18:00 a tego rodzaju instytucje są zamykane wcześniej!!!! No kurwa, więc mówię z pełnym zrozumieniem sytuacji, że można robić przelewy przez Internet to słyszę obiekcje, że to jest drogie, że są hakerzy etc. etc. etc. albo inny przykład mój brat jest w Polsce a moja matka w Niemczech niepełnoletni człowiek który jako jedyny ze swoich rówieśników ma swoje mieszkanie na wyłączność!!! Aż się boję pomyśleć co tam się wyprawia… w Niemczech skończył po 4 latach nauki SZKOŁĘ! Tu kończy się etap edukacji i od razu na praktyki i do pracy chyba, że zna się perfekcyjnie język niemiecki i takie sława jak np. trzustka, mitoza i opisać jej proces etc. to są niby proste słowa dla nas ale dla dzieciaka który nie miał wcześniej styczności z językiem NIE dlatego nie miał szans na dalszą edukację w Niemczech i chciał bardzo mocno jechać do polski uczyć się zdać maturę, iść na studia i w ogóle przebywać z polskimi kolegami etc… nie chcieli go puścić więc przyszedł z problemem do brata, brat załatwił mu szkołę i wytłumaczył (chyba) rodzicom, że macierzyństwo to między innymi oddzielenie swojej wygody od siebie i oddanie jej dziecku, przekazanie wszystkiego co dobre i poświęcanie swojego życia, czasu, energii i zdobytego doświadczenia, mądrości swojemu dziecku, że trzeba robić wszystko dla jego dobra jak na prawdziwego rodzica przystało. Usłyszałem, że jestem zarozumiałym egoistą i zrobiłem mu największą krzywdę – oderwałem go od opieki, domowych obiadów i życia w „lepszym” kraju (?????!!!!) wyszło na to, że to moja wina, że chce najlepiej na świecie dla mojego brata. Mówiłem matce, że jeśli zachoruje np. na grypę lub cokolwiek innego, ludzkiego to będzie problem z tego powodu, że podlega pod matkę i pod jej ubezpieczenie a więc trzeba wypełnić w niemieckiej ubezpieczalni pewny konkretny druk i wysłać do NFZ a dowiedziałem się tego po mojej wizycie ciałem i duchem w placówce NFZ w Polsce w kwietniu i wtedy też naświetliłem sprawę rodzicom… mamy prawie listopad i co? Nic nie załatwiła a mój brat co – chory jak cholera wylądował u lekarza u którego zapytali go ubezpieczenie… (!!!???). Gdy zapytałem dlaczego tego nie załatwiliście przecież podałem wam wypełnione wszystkie dokumenty, adres oddziału ubezpieczalni w Niemczech, adres na jaki trzeba wysłać podpisane dokumenty do oddziału NFZ usłyszałem – „ty myślisz, że wszystko jest takie proste”…(!!!???) I takich rzeczy PODSTAWOWYCH jest mnóstwo dosłownie dziesiątki. Najbardziej na świecie chyba nie cierpię ludzi którzy nie potrafią być ludźmi jak to powiedział kiedyś G.B Shaw „Im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta”. Niestety to jest moja rodzina więc muszę/ chcę im jakoś pomóc bo są strasznie zagubieni pytanie JAK KURWA skoro mimo szczerych, wyrozumiałych, spokojnych chęci dostaje informację zwrotną zawierającą podwyższony ton, gesty nie sympatyczne i wartość merytoryczną która jest na poziomie chodnika. Usłyszałem tyle złych słów ostatnio na swój temat, że jestem zarozumiały, krytyczny, władczy, że zawsze musze się odezwać z jakimś ALE, że jestem EGOISTĄ, że powinienem się wyprowadzić (pomijam, że zostawili mnie 6 lat temu samego w Polsce nie interesując się czy moja praca a właściwie wypłata wystarczy mi na utrzymanie całego mieszkania – wtedy akurat musiałem jakoś podzielić budżet również z moją ówczesną dziewczyną która jak już pisałem w poprzednim wpisie akurat wywinęła „niezły numer”)… mam wiele wad między innymi jestem niedokładny, niesystematyczny, bezczelny, niechlujny, zawzięty, mściwy… jakie mam zalety i resztę wad to pewnie co niektórzy wiedzą tak czy inaczej wiem o tym, że je mam jestem w pełni świadomy i potrafię o tym mówić, przyznać się… przed przyjazdem do Niemiec tak jak pisałem na samym początku wiedziałem, że będę się musiał wyłączyć, wyciszyć jak telewizor który daje tylko bezdźwięczny obraz ale nie potrafię bo mam pewną według mnie zaletę jaką jest mówienie, komunikowanie, wyrażanie siebie, przekazywanie sobie informacji w formie dźwięku, wyrażania opinii, wyciąganie wniosków i rozwiązywanie problemów właśnie poprzez mówienie, wypowiadanie słów po prostu kurwa jego mać rozmawianie. Komunikatywność jako zajebisty dar dla ludzkości. Uważam, że ludzie który nie potrafią się wyrazić pełnym zdaniem nie są ludźmi lecz narzędziem jak młotek. Całe, życie poszukuje takich ludzi w swoim życiu na wielu znalazłem niewielu co doceniam, szanuje, imponują mi, uwielbiam ich słuchać i rozmawiać z nimi, poruszać kosmiczne tematy i dochodzić do wspólnego mianownika. Z nimi czuje, że wszyscy jesteśmy ubrani w humanizm. Ciężko mi korzystać z mojej (w moim mniemaniu, może się mylę?) zalety jaką jest komunikatywność w kraju w którym mnie nikt nie rozumie… tak bardzo chciałbym nic nie robić, nie pracować, nie jeść, nie spać, nie pić tylko uczyć się języków obcych i rozmawiać z różnymi ludźmi na całym świecie, wyrażać się i poznawać innych. Jestem ciekawy tego świata bo jest tak duży, ze nawet swoje obrzydzenie do niego myślę, że mogę sobie wynagrodzić poprzez wetknięcia siebie w różne ciekawe jego zakątki o których ciężko wyszperać informacje w katalogu turystycznym. Cholera jakie ja dłuuugie zdania buduje – zawsze miałem z tym problemy w szkole. Komunikatywność to sztuka, sztuka wypowiadania słów w której można wykorzystywać elementy perswazji, manipulacji, psychologii i dosłownie używać tego jako ludzkiego sterownika, pilota do ciał i umysłów. Całe życie powtarzam sobie jedno – gdyby każdy mówił tyle ile potrafi usłyszeć świat byłby piękny.
Chyba ostatnio za dużo wziąłem sobie na głowę, za bardzo przejmuje się za innych uznałem, że tak będzie dobrze i co? Teraz dźwigam tą swoją zaletę jako największą wadę w oczach mojej rodziny. Tak jak pisałem na początku teraz naprawdę muszę się wyłączyć… dlaczego każdy kocha zwierzęta, psy, koty i tyle dla nich robi? Bo się nie odzywają.

8 komentarzy:

  1. Rodzice nie przyjmują krytyki ze strony dzieci. Tak już jest, jesteśmy w ich oczach gówniarzami, którzy nic nie wiedzą o życiu, nic tego chyba nie zmieni....

    OdpowiedzUsuń
  2. dlatego nie odwiedzę ich na stare lata. A jeśli odwiedzę to wypomnę wszystko a przynajmniej się powtórzę może wtedy w ich oczach będę stabilny życiowo.

    OdpowiedzUsuń
  3. nie rzucaj tak bezlitosnych słów w ich stronę. Łatwo to napisać, choć cisną nam się miliony myśli, których lepiej, że nie wypowiadamy... Nie wiem dlaczego Oni nie potrafią iść w stronę rozwijającego się świata i zmieniających się realiów, ale wierzę, że robią to dla naszego dobra. Dają nam rady, które my musimy przyjąć, ale oni naszych za nic, byłaby to ujma na ich honorze i to znamienne 'poczekaj, aż będziesz miała swoje dzieci'

    OdpowiedzUsuń
  4. mam syndrom pamiętliwego, zawziętego, bezwzględnego, mściwego palacza mostów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tylko spalenie tego mostu kosztuje więcej niż jakiegokolwiek innego. Przewartościowałeś po części dla nich swoje życie o o 180 stopni, więc są tego warci.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oczywiście, że są tego warci. Ponoć każdy człowiek ma granice, dlaczego ja ich nie mam?...

    OdpowiedzUsuń
  7. Jasne, że je masz. Ale granice są po to, żeby je przekraczać. Może złotym środkiem będzie przytemperowanie siebie, albo zmiana języka wyrażania. Wiem, że to trudne, ale jak sam napisałeś sposób wyrażania należy dobrać do odbiorców. Amen, bo aż następnego drinka zrobiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeśli wszyscy wartościowi ludzie się przytemperują dla idei (bo dla czego?) zamiast tych budowlanych pustaków z wapna to ja też to zrobię.

    OdpowiedzUsuń

Najlepsze Blogi