sobota, 22 października 2011

Kac życia

Przez ostatnie 6 dni prowadzę ze sobą iście zaciętą bitwę w której wyprowadziłem już najcięższą artylerie na stado wściekłych, szlachetnych samurajów i o dziwo artyleria została wyrżnięta jak świnie na farmie McDonalda. Podobno w czasie drugiej wojny światowej podawano szeregowym amfetaminę w jakim celu wiadomo nie je, nie śpi, energia 200% - idealny żołnierz. Codzienność to tak zajebiście wielki poligon, że każdy dzisiaj jest żołnierzem kiedyś tylko mężczyźni walczyli na wojnach od zarania dziejów pozostawiając na prowincjach, w metropoliach Kobiety które orały pole, poprawiały konstrukcje dekarskie i oczywiście szydełkowały. Tak, właśnie setki lat temu zaczął rodzić się małymi kroczkami, mimowolnie za plecami głowy rodziny ruch, stan bytu zwany feminizmem (co ja pierdole). Kobieta myśli - skoro umiem już wykonywać męskie ponoć ciężkie obowiązki i mam z antropologicznego, fizjologicznego punktu widzenia to czego oni (mężczyźni) chcą to dlaczego nie mam rządzić światem? Gdybym był kobietą odpierdalał bym takie czary, że nawet David Copperfield przerzuciłby się na szydełkowanie. Hmmm wpadłem w kolejną dygresję – niedawno zastanawiałem się dlaczego G. Bernard Shaw tyle rozmyślał o Kobietach a teraz ja robie dokładnie to samo… Każdego dnia trzeba z czymś walczyć, uważać żeby nie wejść na jakąś minę, nadwyrężać się nieprzeciętnie, ryzykować, czaić się, atakować i bronić się. Jedni robią to rozsądnie najpierw pomyślą, słuchają, obserwują a potem jeden konkretny, decydujący ruch jak snajper a drudzy walą na oślep przed siebie w szeregu 10 000 zginie ja przeżyje, albo zginę potem nazwą mnie bohaterem, pierdolną pomnik z granitu bo przecież marmurem trzeba podłogi w biurach poselskich wyłożyć. Hmm właśnie coś mi przyszło do głowy – skoro odważni leżą w ziemi to znaczy, że po ulicach chodzą tchórze i snajperzy. NIP, PIN, PUK, PESEL, LOGIN, NFZ, PO, PIS, ADHD, AiDS, HIV, SEX… walczymy/żyjemy w świecie znaków, skrótów, haseł, tchórzów, snajperów i Kobiet. Dziś codzienny poligon też wymaga środka zwiększającego odporność – alkohol (tak sobie to tłumaczę choć wiem, że niema to sensu). Doszedłem do wniosku, że muszę jechać ze swoim napchanym nieposegregowanymi śmieciami łbem na jakieś psychiczne wakacje baaardzo daleko bo za dużo tego alkoholu… 6 dni/6 butelek, zero kaca, pełna dyspozycyjność, koordynacja ruchowa 100% - jest źle. Rzucam wysokoprocentowy alkohol! Ostro zacząłem pić jak rozstałem się z dziewczyną w 2008 roku z którą byłem ¼ swojego życia. Mam do niej żal za zdradę z moim ówczesnym kumplem na moich oczach a Kochałem sukę okropnie. Chciałem się jakoś wyszaleć, wybawić, robić wszystko, wszędzie, za wszelką cenę, bez granic, mścić się/wykorzystywać kobiety za moją ex – nawet w pewnym momencie mówiono na mnie pies na baby choć jak spojrzę w lustro to nie wiem jak ja to robiłem… Dziś otworzyłem oczy o 6:00 stwierdziłem, że pierdole nie idę do pracy, jestem zły na siebie, na czas, na wszystko dookoła czuje się jak bym znowu miał bydlęce, ogłupiałe 14 lat. Rodzice mówią, że jestem przemądrzały bo uczę ich życia w społeczeństwie, w pracy mówili, że brakuje mi pokory, w szkole zawsze musiałem odstawić jakiś numer, nawet imię mam inne. Kurwa mać! Jedna połowa mnie chce „być” druga „nie być”, jedna ”zostań” druga „jedź”, jedna „szeptaj” druga „krzycz” kurwa! Oszaleć można. Nawet teraz w trakcie pisania z 3 razy zmienił mi się humor, punkt myślenia jak bym miał okres . Postanowiłem, że najpierw wybuduje rodzicom Dom i jest to dla mnie priorytet! Zrobię wszystko aby osiągnąć ten założony cel/plan a potem mogę spokojnie zająć się sobą – chciałbym zająć się realizowaniem marzeń i to jest już napraaawdę sporo do zrobienia, mam swoją firmę ale jednak wolałbym pracować w teatrze za śrubki np. przy scenografii, oprawie audiowizualnej, chce zadbać trochę o swoje ciało/zdrowie, zawsze chciałem latać dlatego w końcu chce zrobić licencję AFF … jest tego trochę. Piszę bloga bo sam nie wiem z kąt w mojej głowie tyle myśli kłócę się sam ze sobą, prowadzę monolog… jestem jedną wielką sprzecznością. No właśnie piszę a przecież mam flepy na dysleksję, dysortografię?! Chyba dysmózgia (co ja pierdole). Ehh normalnie jestem prawie jak Marek w Dniu Świra. Potrzebuje wakacji i czasu ale nie piasku, błękitnych oceanów, palm i kawioru lecz jakiejś pustyni, dżungli gdzieś gdzie będę mógł pobyć sam z ziemią, drzewami, słońcem, mrozem, zapachami z powietrzem. Potrzebuje przestrzeni. Dlatego chce objechać samotnie świat dookoła – Polska, Niemcy, Wielka Brytania, Maroko, Kenia, Madagaskar, Indie, Kambodża, Chiny, Australia, Brazylia, Meksyk, USA, Niemcy, Polska. Jeszcze mam trochę do zrobienia więc mam nadzieję, że „wrócę” Żyjemy w świecie w którym mówi się o katastrofach, polityce, kredytach hipotecznych, progresie a nie mówi się o rzeczach tak banalnych, że aż nie zauważalnych - o ludzkim systemie wartości. Doszedłem do wniosku, że każdy człowiek z grona tych nielicznych ma prawo powiedzieć coś więcej niż tylko postawić krzyżyk w miejscu w którym świat nam nakazuje. Za dużo szeptem za mało krzykiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najlepsze Blogi