czwartek, 24 listopada 2011

Piękna Kobieta

Dość sporo czasu poświęcam na rozmyślanie nad najstarszym tematem świata - Kobieta. Czy istnieją piękne Kobiety?


Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie należy najpierw zastanowić się co jest piękne oczywiście jak to powiedział ktoś nudny ale z charyzmą "o gustach się nie dyskutuje" pewnie zamknął ten temat w tym sformułowaniu bo ALBO był ograniczony w swoich wypowiedziach ALBO otaczały go kukły (tak określam ostatnio bierną ludzkość) ALBO był leniwy bo miał kaca. Dla każdego piękno ma inny wymiar wartości potęgujący uczucie pożądania (Pożądanie - pojęcie niekoniecznie związane z sexem, raczej nie uprawiam sexu z płatkami na śniadanie lub z whiskey czy też wodą pod prysznicem). W jaki sposób ludzie się dobierają? Niektórzy do siebie pasują - cóż za prymitywne określenie wyssane z telewizji lub baśni o królewnie i królewiczu na zajebiście białym koniu niczym uzębienie polującego z dzidą myśliwego z afryki. Jeśli znajdę sobie dziewczynę o szafirowych oczach, prostych czarnych włosach, piersiach jędrnych jak Dr. Oetker uśmiechem jak Nike która tyłkiem potrafi podczas sexu namalować Słoneczniki van Gogha czy to jest piękne? Na pewno przyjemnie będzie dla faceta przez jakiś czas do puki nie znudzi się tym "złapanym króliczkiem" z biologicznego punktu widzenia. po 50 roku życia taka Kobieta ma uśmiech jak Toyota, cycki jak U2 a tyłkiem to może jedynie namalować objazd na autostradzie A4... Tu się kończy piękno a zaczyna się "zła" zdrada, burdele, romanse etc.

Ostatnio na POPularnym portalu społecznościowym miałem okazję zapoznać się ze zdjęciami znanych kobiet, gwiazd znanych na całym świecie które wyglądają jak 1 mln $ lecz dla porównania zostały opublikowane ich zdjęcia bez chemii zwanej potocznie 'tapetą' a w środowisku ludzi opartych na trendach "Maycup'em'... Wiele też żartów powstało na temat 'Torby i za ojczyznę', 'Wystraszyć się z rana...' itp... Otóż nie czarujmy się każda Kobieta z rana wygląda nie jak 1 mln $ lecz gorzej niż 50 cent (nie mylić z czarnuchem który ma Kanał Sueski między zębami). Tak to już jest.

Upgrade Kobiety

"Pochodzenie słowa kosmetyka nie jest do końca wyjaśnione . Powszechne używanie tego terminu sięga okresu starożytnego Rzymu, gdzie kosmetami byli nazywani niewolnicy zajmujący się masażem w łaźniach. Określenie niewolników kosmetami zapożyczono najprawdopodobniej z greckiego, gdzie kosmeo oznacza upiększam. Słowo kosmeter oznaczało w Helladzie młodą niewolnicę, zajmującą się porządkiem i wywodzi się z greckiego kosmeticos co oznacza upiększający".

Owszem lubię wyklepane Ferrari, otynkowane mieszkanie, posmarowany chleb i malunki na twarzach - chętnie bym się zapoznał a jak się znudzi poznał nowe rysunki. Czyli skoro każda Kobieta używa środków upiększających to znaczy, że wszystkie są brzydkie. Ładna Kobieta (z ładnym makijażem i w nowych ciuchach z chujowej Zary) ma wymagania co do facetów większe niż Komputery w NASA. Czyli łatwiej z męskiego punktu widzenia jest znaleźć brzydszą Kobietą która będzie wierna jak Mojżesz i kupić jej kosmetyki. Cycki da się zrobić, pedał fryzjer zrobi swoje a podczas spalania joita z ziomkami kobieta niech spala co dupsko w fitness z pierwszego tłoczenia ( naturalnie to taki szowinistyczny żart który jest potrzebny moim zdaniem w tym sztywnym i lanserskim prawie jak Mitsubishi świecie).

Podkłady, pomadki, pudry w kuleczkach proszku i kurwa jeszcze w sprayu, kredki, szminki, odżywki, lakiery i te obleśne mdłe kokosowe balsamy i mleczka do zmywania picu z twarzy. Kobiety używając tego wszystkiego a następnie zmywając to z siebie zmywają swój naturalny zapach, feromon który wydziela skóra na podstawie hormonów... równie dobrze można uprawiać sex z kukłą bo wygląda tak samo i podobnie pachnie chemią tylko trzeba by ją podgrzać. Ja nie mam nic przeciwko branży remontowo-budowlanej na Kobiecym ciele ale delikatnie, ze smakiem, bez przesady... A jak widzę te laski po solarium żółte jak inwazja na Pearl Harbor i z nie opalonym nad dupiem prawie jak ogon Bobra to śmiech poprzez łzy zalewa mi nozdrza.

Na stare lata już nie będzie urody wiec zamiast zamknąć się w ciszy w swoim osobnym hobbistycznym pokoju w wieku 60 lat wolałbym porozmawiać przy kawie w Białej Marii od Rosenthal'a ze swoją wybranką która w głowie ma więcej portów myślowych niż Marco Polo miał śledzi, więcej elektronów, kolorów i kreatywności która jak sztuka nigdy się nie kończy.

sobota, 19 listopada 2011

Film-Arcydzieło

Kolejny raz w swoim życiu miałem przyjemność doznać niesamowitych wrażeń i mimo iż zrezygnowałem już jakiś dłuższy czas temu z oglądania telewizji na poczet bardziej kreatywnych, indywidualnych niż manipulujących rozrywek to kinematografia pełnometrażowa metaforycznie myśląc o odbiorcach jako 'nie masowa' raz na jakiś czas naprawdę podnosi poziom sił witalnych. (To było długie zdanie - jak zwykle) Miałem przyjemność obejrzeć film "Drzewo życia (The Tree of Life)". Jako, że wyjątkowo brak mi słów to pozwolę sobie na zachętę przekopiować krótką notatkę pełniącą formę zwiastuna oraz link do kompozycji audiowizualnej. Zrozumieć każdą scenę tego film to jak przeczytać moją osobowość.

"Film-Arcydzieło, który szuka odpowiedzi na najważniejsze pytanie ludzkości – jaki jest sens życia? Duet najlepszych aktorów naszych czasów (Brad Pitt i Sean Penn) w filmie legendarnego twórcy kina – Terrence’a Malicka („Cienka czerwona linia”). Jack żyje wraz z dwójką braci oraz rodzicami w szczęśliwym domu. Rodzice otaczają go opieką i troską, a świat wydaje się być dla niego wspaniałym miejscem. Do tego z pozoru idealnego świata zaczynają jednak docierać mroczne aspekty życia takie jak choroba, cierpienie i śmierć. Chłopak zaczyna swoją drogę wiodącą ku dorosłości i przekonuje się, że w miejsce sielanki i beztroski przychodzi mu zmierzyć się z labiryntem dorosłego życia. Jack staje się zagubioną duszą w nowoczesnym świecie. Jedynym sposobem na wydostanie się z pułapki będzie znalezienie odpowiedzi na najbardziej fundamentalne pytania o sens wiary i powód naszej egzystencji. Będzie to wymagało podróży do najodleglejszych miejsc w czasie i przestrzeni – miejsc, w których nie był jeszcze nikt"

niedziela, 13 listopada 2011

Cisza

Wczoraj w pracy zamiast skupić się na układaniu płytek na schodach zająłem mózg czymś innym a mianowicie rozmyślałem nad ludzką zarozumiałością.

Nie lubi się ludzi zarozumiałych/przemądrzałych, podkreślających swoją zajebistość w takim stopniu, że aż unoszą się wręcz lawirują nad ziemią. Nie lubimy też krytyki, nikt nie chce słyszeć o tym, że jest na przykład gruby, widać cellulitis przez spodnie, głupi, nie rozsądny etc. Mój ojciec uważa mnie za takiego zarozumiałego typa i pewnie wielu moich znajomych też tak uważa no pewnie coś w tym jest. Wiem, to. Jestem też bezczelny i szczery jak cholera ale nie boje się tego bo potrafię się do tego przyznać a zmieniać się po to żeby komuś było lepiej lub dla Public Relations nie mam zamiaru bo żyje dla siebie bez parcia na szkło i parapet.

Postawiłem sobie pewną tezę - kiedy kończy się zarozumiałość?
No właśnie czy zarozumiałość wynika z wiedzy? uniwersalności bytu, wszechstronności, zróżnicowanego doświadczenia? Jeśli będę opowiadał często gdzie to ja byłem na świecie, co widziałem, co mnie zainteresowało a że podróżowałem przez np. 3 lata i byłem w 12 krajach to czy w oczach słuchacza będę zarozumiały? na pewno znajdzie się ktoś w gronie słuchaczy dla kogo słuchanie takich opowieści będzie lepsze od radio czy TV ale pewnie dla większości taki podróżnik będzie zarozumiały. Dlaczego? bo oni nie podróżowali po świecie a najdalej byli w Ustce czy Mosinie?
Innym przykładem zarozumiałości może być na przykład krytyka. Skoro krytyka jest nieprzyjemna to dlaczego płacimy za czytanie krytyki w czasopismach? dlaczego Krytyk Sztuki, Krytyk Filmowy dostaje pieniądze? Krytykę się przyjmuje na obrazę się nie pozwala. Problem w tym, że ludzka percepcja jest tak ustawiona, że słyszy powierzchownie to co brzmi a nie to co niesie dany komunikat. Tak więc zawsze i na zawsze w większości krytyka będzie negatywną formą która nastawia tok myślenia i sprowadza wszystko do jednego mianownika - Krytyk jest zarozumiały. Weźmy takiego Kubę Wojewódzkiego jest inteligentnym, bezczelnym, szczerym, dowcipnym przepotężnym krytykiem którego uwielbia co najmniej 1/4 społeczeństwa a ten zarozumiały inteligent jeździ sobie Porsche ;) Czy każdy kto jest od nas w czymś lepszy, ma wiedzę, doświadczenie i o tym mówi jest zarozumiały?

Kiedy kończy się zarozumiałość?
Weźmy sobie taką dziedzinę nauki jak Psychologia. Kiedy człowiek ma 'problemy' i nie potrafi sobie z nimi poradzić może udać się do wykształconego psychologa w celu skorzystania z jego usług. Psycholog ma tylko dwie możliwości:

1) gdy klient nie wie co jest grane i milczy bo nie potrafi tego nazwać, określić, przekazać, zwięźle wykrztusić z siebie TO psycholog zaczyna zadawać różnego rodzaju pytania, sugestie, bawić się retoryką wprowadzając klienta w stan rozmyślania i w efekcie klient zaczyna mówić co psycholog zbiera w całość, analizuje i wystawia opinie lub też prowadzi terapię.
2) gdy klient ma tyle problemów, że nie jest w stanie sobie z nimi poradzić, potrzebuje się wygadać, mówi mówi czasami gestykuluje, podnosi ton etc. Wtedy psycholog milczy nie mówiąc zupełnie nic. Na końcu powie klientowi to co ten chce usłyszeć po wcześniejszej analizie w celu ustabilizowania emocji a następnie wystawia swoją opinie lub zaczyna prowadzić terapię.

Czy taki psycholog nie jest zarozumiały? mówi nam co jest dla nas dobre, co mamy robić, poucza nas a nic nie wie o naszym życiu, krytykuje nas w sposób retoryczny aby naprowadzić, 'nastawić na tory'.
Doszedłem do następującego wniosku a mianowicie zarozumiałość kończy się w momencie kiedy jej potrzebujemy tak jak potrzebujemy usług psychologa.
Mówić a powiedzieć to jest różnica. Słuchać a usłyszeć to też jest różnica.
Znalazłem w tym wszystkim produkt uboczny, przepis, złoty Klucz. Jest nim cisza. Wszyscy kochamy jakieś zwierzęta, psy, koty bo siedzą cicho. Nie powiedzą nam nic złego. Pewnie przestalibyśmy je kochać gdyby nas opierdoliły sromotnie, że kuweta śmierdzi, niema nic do żarcia, chce się wylać i to teraz a nie zaraz!

Cisza jest antykrytyczna, niezarozumiała, spokojna, ciesząca się relaksem, ogólnie dostępna, prosta w obsłudze. Cisza jest kodem, sexem, cisza jest niczym ale jest wszystkim.

PS. a płytki na schodach zrobił ktoś inny ;)

czwartek, 10 listopada 2011

Lustro

Od początku ludzkości muzyka wybijała rytm który relaksuje nasze ciała i umysły. Zmysłowy taniec który jest tak prawdziwy, że na pytanie "kto nauczył cię tańczyć" można powiedzieć, że "uszy, zmysły, ja" jest czymś czego nie da się opisać słowami... pewnie stąd wzięło się pojęcie i cykl tzw. tańca godowego... wpadłem w pewną 3 minutową dygresję a mianowicie skoro biblia święta jest "duszą człowieka" to czy jest w niej napisane, że Bóg stworzył muzykę? czy to, że jej słuchamy jest czymś z góry zaprogramowanym jak jeść, pić etc? czy jest w ogóle ktoś kto nie lubi muzyki? żadnej muzyki bez względu na gatunek? sądzę, że muzyka jest lustrzanym obrazem rytmu jaki oddaje nasze serce... Przypadkiem stało się tak, że ukończyłem prywatną szkołę muzyczną, chodziłem na lekcje umuzykalnienia, nuty, tonacja w efekcie umiejętność gry na pianinie a 10 lat później wychodząc na przeciw pędzącemu Światu stworzyłem z moim dobrym znajomym teem i wyprodukowaliśmy dwie płyty na których ja zająłem się tworzeniem i aranżacją podkładów a On pisał teksty i dogrywał wokal - ciekawy to był czas, bardzo kreatywny, szybki, byliśmy w studio, radio, na koncertach po prostu było ciekawie ale to tylko takim słowem wstępu/prologiem w tym kontekście, że wiem o czym mówię. Na początku 2011 w czasie w którym po 3 latach jednostajnej pracy, zostałem wykupiony przez agencje headhunterską do innej firmy o podobnym profilu na stanowisko manager działu reklamy za 5700 brutto pierwszy raz dowiedziałem się chyba czym jest prawdziwy stres i szukałem relaksu w owe zimowe dni/wieczory w trunku zwanym Cytrynówką oraz mUUzyka The XX. Metafizyczny dialog mężczyzny i Kobiety otoczony barwnym, zmysłowym, dynamicznym podkładem muzycznym. Nie jestem alfą i omegą ale kilka płyt w swoim życiu przesłuchałem a The XX jest jedną z 4 najlepszych płyt jakie słyszałem w swoim życiu. Jeśli ktoś czyta tego bloga a po ilości odwiedzin i statystykach odwiedzin z takich krajów jak United Kingdom, United States, France, Russia, Austria, Germany, Netherlands, Norway, Romania pragnę powiedzieć/napisać jedno - jeśli macie w sobie coś czego nie potraficie namalować, coś czego nie potraficie powiedzieć, coś czego nie potraficie wyśpiewać, coś czego nie potraficie zatańczyć, wyrazić to album The XX zrobi to za Was.

Najlepsze Blogi